Wczoraj byłam na pierwszym treningu biegowym z trenerem
z firmy JacekBiega. Nie, nie był to Jacek. Jacek biegał wczoraj gdzieś w
górach, więc naszej grupie trafił się Artur :-)
Zanim trafiłam na trening miałam dwie próby dojechania
na Ursynów we środę na godz. 19. O grupie dowiedziałam się od kolegi, który
kiedyś biegał więcej, teraz biega troszkę mniej, ale jak już przywdzieje swoje
sexy buty z pomarańczowymi sznurówkami to śmiga niczym struś po prerii. No i
ten kolega właśnie miał mnie zabrać na te zajęcia.
Za pierwszym razem coś mu wypadło, musiał zostać w
pracy, a dla mnie skończyło się to kacem następnego dnia.
Za drugim razem miał kontuzję ścięgna, a dla mnie
skończyło się to kacem następnego dnia.
Za trzecim razem nawet nie pytałam, czy jedzie, bo
mogłoby się to skończyć dla mnie kacem następnego dnia :-)
I tak po 1,5 miesiąca udało nam się dojechać na pełnym
gazie niczym kierowcy rajdowi na zajęcia.
Wiecie jak to jest, gdy podchodzisz do grupy ludzi i
dostajesz serie imion do zapamiętania z prędkością niczym z karabinu
maszynowego? Więc ładnie się uśmiechnęłam i imiona ogarniałam w trakcie zajęć.
Grupę mieliśmy bardzo zróżnicowaną: od profesjonalisty,
dobrych biegaczy, jednego po kontuzji i amatorów :-)
Ja się zaliczam do tych amatorów… niestety jeszcze. Ale nie długo. Ruszyliśmy z
ul. Rosoła w kierunku Kopy Cwila. I już od razu podzieliliśmy na małe podgrupy.
Kontuzjowany z dobrym biegaczem na przedzie, dwie
amatorki, czyli ja z kumpelą na próżno próbowałyśmy utrzymać ich w zasięgu
wzroku, a za nami profesjonalista z 3 osobami, których możliwości biegowe ciężko
mi było określić, bo byli za mną. Zrobiliśmy 3 pętle, z czego połowę każdej pętli
pod tę kopę Cwila, na której jako dziecko plotłam wianki z koniczyny, a wczoraj
walczyłam o życie. Potem przyszedł czas na ćwiczenia. Nie wiem, czy znacie
podstawową rozgrzewkę, ale składa się ona w większości z machania rękoma, potem
nogami, a potem powodowaniem bólu kończyn. Rozgrzewkę postanowił poprowadzić
kontuzjowany, nasz trener Artur tylko wskazywał kolejność ćwiczeń. I dobrze, że
tak machaliśmy tymi rękoma i nogami, bo komary postanowiły urządzić sobie z nas
ucztę.
Po ćwiczeniach przyszedł czas na „zabawę biegową”.
Zabawa polega na tym, że biegniesz odcinek ile sił w nogach, a potem truchtasz,
żeby wyrównać oddech i tak 20 min. Wszystko super, tylko gdzie ta zabawa?
20 min nie wydaje się być wiecznością, ale gdy
policzyłam, ze atak góry i zbiegnięcie zajmuje mi 3 min, to tych ataków
sprintem musiałabym zrobić ok. 6. W między czasie odebrałam telefon od jednego
z czytelników mojego świeżego bloga. Nie chciał ze mną atakować góry, bo nie
rozumiał co do niego mówię, dysząc w słuchawkę, niczym szczytująca kobieta. Potem
złapał mnie skurcz w miejscu, którego nie będę wam tłumaczyć, bo może to zrozumieć
tylko sportowiec, ale rozciąganie wygląda śmiesznie, które oczywiście
postanowiłam uskutecznić.
Wygląda to mniej więcej, tak jakbym chciała zwinąć się
w chińskie „s”. A ponieważ, jak wiecie posiadam doświadczenie gimnastyczne we
wkręcaniu żarówki na wysokości bez zabezpieczenia, moje chińskie „s” wyglądało
bardzo efektownie. To zajęło mi ok. 3 min, więc jeden atak góry mogłam sobie
darować ;-) Potem jeszcze dwa dla przyzwoitości, żeby nie wyszło, że się
obijam. Krótkie rozciągania, polegające zwykle na wypinaniu się i wyginaniu i
tak zwane wychłodzenie. Wychłodzenie ma na celu „uspokoić” ciało, ale jak je
uspokajać biegnąc? Z kumpelą doszłyśmy do wniosku, że właśnie za te ostatnie
kilkaset metrów warto było zapłacić te 10 zł, bo same byśmy nie pobiegły tylko
poszły do samochodu :-)
Potem szybki striptiz kontuzjowanego kolegi i pakujemy
się do samochodu. Picie z jednego bidonu firmy, w której pracowałam, tak nas zbliżyło,
że skończyło się buziakiem z trenerem ;-)
Polecam wszystkim pocenie się za pieniądze, bo grupa
motywuje. Zawsze można dopytać, dowiedzieć się czegoś nowego, usłyszeć coś
miłego i ogólnie jest kupa śmiechu. Czasem, biegając po trawniku z przewagą
kupy.
Wiele razy przebiegałem obok firmy Jacek Biega i zaglądałem również do ich sklepu internetowego, ale nie wiedziałem, że prowadzą także grupowe treningi. Dzięki za ciekawe info! :) Wiem też, że Ergo Sklep na Urysynowie prowadzi podobne ćwiczenia i teoretyczne wykłady. Niedawno wyczytałem, że organizowali wykład dla pań z właściwego dobierania biustonoszy sportowych :D
OdpowiedzUsuń