Wprowadzenie
Dwa tygodnie temu poszłam na trening, z którego
byłam zadowolona, bo dałam z siebie więcej na rozgrzewce biegowej i nauczyłam się
nowych rzeczy na treningu poświęconym stabilizacji ciała, postawie i precyzji.
To był pierwszy trening w mżącym nieustannie deszczu i choć było ciepło, to ja
po treningu zawsze marznę.
Następnego dnia źle się poczułam. Wydawało mi się, że to reakcja po treningu w
deszczu, ale podwyższona temperatura i nieustająco spuchnięty brzuch nieustępowały
do niedzieli. W kolejnym tygodniu nie było źle, ale odwodnienie i osłabienie
dały o sobie znać. I tak niestety minął kolejny tydzień bez treningu.
Miałam wyrzuty sumienia i pojawiły się obawy, że mimo codziennych ćwiczeń
siłowych, nie podołam maratonowi, na który się już zapisałam z numerem 5005.
Rada:
Jeśli nie masz kontuzji nogi i nie umierasz, zrób wszystko, żeby biegać,
albo porzuć ten sport!
Nie ma hasła „pobiegam jutro”, nie istnieją okazje
do świętowania „bez okazji”, nie ma możliwości, żeby zawalić noc, chyba, że
kataklizm, poród, pożar, czy niestrawność żołądkowa ;-)
Byłam wczoraj na treningu u Jacka z Arturem. Po
dwóch tygodniach laby, wczorajszy bieg okazał się (nareszcie) katorgą dla
mojego ciała. Ćwicząc z Arturem, możecie być pewni, że skatuje was biegowo. Na
rozgrzewce narzuciliśmy tempo sprzed dwóch tygodni, czyli ok. 4:40 (to oznacza,
że w 4min i 40 sek przebiegamy kilometr). Mogłam oczywiście zwolnić i biec ze
słabszą grupą, ale ambicja mi na to nie pozwala :-) Potem były
ćwiczenia siłowe – wykonane na 80% możliwości. To całkiem dobry wynik, bo
zwykle było na 60-70%. A na końcu padło pytanie: kto jeszcze robi jedną rundkę?
No jak to kto? – ja! :-) jak mogłabym odpuścić i wyjść na
słabeusza?
Chłopaki mnie dopingowali i ciągnęli za sobą, spokojnie
rozmawiając o wózkach dla dzieci do biegania, a ja walczyłam o życie, nie
zapominając o technice i sile mięśni dwugłowych. Na końcu poczułam, jak odpływa
mi krew z twarzy i wtedy Artur krzyknął: „klata do przodu! pochyl się! głowa
przed siebie i dajesz!” Ostatnie 100 metrów, a ja po raz pierwszy mam wrażenie,
że nie dam rady. I jak tu się nie spiąć? Zrolowałam miednicę, spięłam dwugłowe,
poprawiłam uśmiech na twarzy desperata i faktycznie szło mi lepiej. A może to
tylko zasługa biegu z górki?:-D
Rada:
Nie próbuj sprzętem nadrobić swoich umiejętności. Kupuj jedynie te rzeczy,
które faktycznie Ci się przydadzą.
Nie potrzebne Ci żele energetyczne, jeśli biegasz
mniej niż 15 km.
W sezonie letnim, biegając po parku, nie potrzebujesz
kurtki wiatrówki, odblasków, opasek na ramie, rękawiczek, czy kompresyjnego stroju,
którego używa się do startu w zawodach, a nie rekreacyjnego biegania. Jeśli masz
czapkę do biegania, daruj sobie okulary.
Zasada jest tak prosta, jak w gotowaniu: Jak
najmniej elementów, które mogły by Ci przeszkadzać lub Cię rozpraszać.
Ostatnio kupiłam 1 parę skarpetek do biegania. Wcześniej uważałam, że nie są mi
potrzebne do amatorskiego biegania, bo zwykłe bawełniane stopki świetnie się
sprawdzały.
Gdy założyłam moje pierwsze w życiu profesjonalne
skarpety firmy Saucony, wykończone różowym paskiem, poczułam, że same pobiegną
za mnie. Dla wszystkich, którzy się zastanawiają nad kupnem, skarpetek: polecam.
One maja taki kompresyjny pas, okalający śródstopie, dzięki czemu stopa jest
bardziej stabilna i nie przyjmuje na siebie wszystkich obciążeń. To jest
faktycznie element stroju, który wspomaga bieganie.
Kupowanie w miarę potrzeby jest najrozsądniejszym
rozwiązaniem. Oczywiście warto czasem na wyprzedaży kupić ciuch, który w
sezonie letnim się nie przyda, ale w jesiennym już tak. Ale nie dajmy się
zwariować.
Kolega, z którym otwierałam biegowy sezon w tym
roku, namawiał mnie na kupno rzeczy, które do tej pory nie są mi potrzebne.
Sam, zaś, wsuwa żele przed biegiem na 10km i daje się ponieść modzie biegowej.
Pytanie tylko, czy faktycznie nowe gacie spośród tych, które już posiada,
poprawią jego umiejętności biegowe? Dodam na poprawę jego wizerunku, że dużo biega i się nie obija ;-)
Rada:
Chcesz biegać? Biegaj bezpiecznie, rozsądnie i często, a reszta przyjdzie
sama.
Zapotrzebowanie na akcesoria, forma i siła, to
wszystko kwestia czasu. Jeśli postanowisz biegać w maratonach, czy triathlonach,
Twoje potrzeby przewyższą możliwości finansowe, więc dopóki nie musisz, nie
marnuj kasy na bzdury, tylko biegnij :-)
Rada:
Na treningu dawaj z siebie wszystko, ale nie zapominaj o odpoczynku i
nagrodzeniu swojego ciała.
Endorfiny to wprawdzie najlepsza nagroda, ale nie
zapominajmy o bardziej przyziemnych przyjemnościach. Po treningu, gdy czujesz,
że dajesz z siebie wszystko, weź długi prysznic lub kąpiel. Wymasuj ciało.
Odpręż się i śpij wygodnie, by nagrzane i zmęczone mięśnie nie zastały się w nieodpowiedniej
pozycji.
Po treningu zjedz wartościowy posiłek. Powinien być smaczny i zdrowy,
czyli nie frytki i hamburger tylko np. pokrojona pierś z kurczaka z warzywami
na patelnie. Przygotowanie zajmie ok. 15 min., czyli tyle ile poświęcisz czasu
na dotarcie do fastfooda ;-)
Przy treningach biegowych należy pamiętać o
zbilansowanej diecie oraz suplementach wspomagających stawy. W diecie biegacza
koniecznie muszą znaleźć się takie elementy jak: makaron, kasza, pieczywo, mięso,
nabiał, warzywa strączkowe, owoce, miód, płatki dla kur (owsiane). Powinna być to
zbilansowana dieta, przekładająca się na siłę. Pamiętajcie również o badaniach
krwi. Dzięki temu możecie zdrowo trenować i na bieżąco kontrolować poziom
potasu, magnezu, czy żelaza oraz cholesterolu we krwi. Przy treningach, każdy
drobny element stanowi tryb wielkiego organizmu, jakim jesteśmy. Dbajmy o
ciało, a ono się odwdzięczy :-)
Pamiętajcie, że po treningu należy się nagroda, ale nie oznacza to wizyty w
cukierni. Zapotrzebowanie na cukier łatwo zaspokoicie szklaną soku
pomarańczowego, sałatka owocową lub koktajlem z sezonowych owoców. Ja dziś, bo
wczoraj wieczorem było już za późno, nagrodziłam się za wczorajszy trening sałatka owocową
na drugie śniadanie.
1 porcja do zjedzenia na raz to pół banana, pół
jabłka oraz połowa pomarańczy, którą oprócz cząstek wyciskasz na sałatkę.
Rada:
Nawadniaj organizm regularnie.
Pij małymi łykami i często. Wiem, że dla niektórych
to się wydaje niemożliwe, bo nawet, gdy się starają to zapominają, a potem
wypijają butelkę wody na raz. Prostym rozwiązaniem, jest postawić sobie w
zasięgu ręki dzbanek z wodą (jeśli nie lubisz samej wody, wkrój plaster
pomarańczy, cytryny, limonki lub wrzuć kawałek mięty. To zmieni smak). Dla
niezdar proponuję małą 0,5 litrowa butelkę, którą można zakręcić ;-)
Dzięki regularnemu nawodnieniu, nerki pracują
lepiej, a podczas 10-15 km biegu nie chce się pić, a organizm prawidłowo się
schładza.
Rada:
To będzie nudne – Pamiętaj o rozciąganiu
Nikomu nie chce się rozciągać po biegu. Często
wynika to z lenistwa, braku czasu lub przekonania, że nic mi nie będzie, jak
raz się nie rozciągnę.
Rozciąganie powinno stać się nawykiem, który trzeba w sobie wytrenować. To
nieodłączny element biegania. Jeśli Ci
się spieszy to poświęć na niego miej czasu, ale zrób podstawy, by mięśnie i
ścięgna mogły się prawidłowo zregenerować. Inaczej kolejny trening nie
przyniesie postępu. Gdy kończę biegać, nie lubię od razu przejść do
rozciągania, bo potrzebuję chwili, by uspokoić tętno. Dlatego zawsze staram się
po bieganiu zrobić jeszcze 1km marszem, dzięki temu łatwiej jest przejść do rozciągania,
bo organizm zaczyna się uspokajać. Osobiście uważam, ze dobre rozciągania jest
jak trening siłowy – można się spocić. Gdy przyłożysz się do wykonywanego
ćwiczenia i koncentrujesz na pogłębieniu rozciągania danej partii, poczujesz jak
organizm się rozgrzewa, a ból zamienia się w kojące ciepło.
Pamiętajcie, że nierozciągnięte po treningu ścięgna,
kurczą się bardziej niż były przed treningiem.
Życzę wszystkim zabawy z biegania i obserwowania
swojego ciała, a sobie wiary w siebie ;-)